Tartinki czyli pasta oliwkowa do kanapek!
Dzisiejszy wpis jest inspirowany podróżą do Turcji. Otóż, oliwki są tam uprawiane na dużą skalę, a przez to stanowią częsty dodatek do dań, o oliwie nie wspominając. Z naszych wojaży, przywiozłam pastę z czarnych oliwek, bo słyszałam, że jest smaczna. W Polsce okazało się, że jest bardzo smaczna. Kilka dni później, przeszukując moje książki kucharskie, natknęłam się na przepis na pastę oliwkową i nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Co nieco pozmieniałam, dodałam jeszcze majonez, a pasta stała się lekka i puszysta. Można nią smarować pieczywo, albo zastąpić masło. Jacek często patrzy krzywym okiem na moje eksperymenty, ale tym razem chwycił tartinkę i powiedział: „Ale dobre!”.
Tartinki robię szczególnie, jak spodziewam się gości. Ładnie prezentują się na stole, można poszaleć z dodatkami i nie wymagają dużego nakładu pracy.
Składniki:
- szklanka zielonych oliwek
- pół kostki sera solankowego (feta) – ok. 130 g, ale można mniej
- 3/4 słoika majonezu
Oliwki zmiksować w blenderze, dodać ser i dalej miksować. Na końcu dodać majonez i wymieszać, a najlepiej zmiksować. Pasta oliwkowa jest gotowa. Trzeba ją tylko przełożyć do miseczki i można smarować kanapki.
Ja przygotowałam małe tartinki. W tym celu wycięłam w chlebku krążki przy pomocy nowych (!) foremek. Od razu powiem, że pozostałości chlebka zostały dobrze zagospodarowane i nic się nie wyrzuciło :)
Jeszcze tylko słodkie koktajlowe pomidorki i szczypta szczypiorku. Moje biedronki są gotowe.
Druga partia tartinek jest z rzodkiewką. W tych małych kanapeczkach najlepsze jest to, że są na jeden kęs i można dodać do nich prawie wszystko.
A jaka jest wasza ulubiona pasta do kanapek?
Uwielbiam oliwki. Będę musiał wypróbować twój przepis :)
lubię fete, zielone oliwki też więc musze kiedyś w domu zrobić, ale niestety tylko dla siebie
Ja też często niektóre potrawy przygotowuję tylko dla siebie. Czasem Jacek daje się przekonać i poszerza swoje menu, a czasem jest nieugięty.
a u mnie to w ogóle nie ma dyskusji, nie lubią i już
Tak czasem jest i nic się nie zrobi :)
mnie najbardziej podoba się dekoracja na miseczce – wygląda jak taki wąsaty robaczek :D
O bez kitu. Teraz też go widzę O_O
Hehe, zamierzony efekt. Chociaż mi bardziej przypomina zamyśloną sowę :P