Jogging to nie świński trucht!
Nigdy nie jest za późno, aby zadbać o swoje ciało, a tym samym duszę. Dobra dieta czyli sposób odżywiania człowieka i aktywność sportowa nie musi kojarzyć się z wyrzeczeniami, naciągniętym ścięgnem, wyczerpaniem czy odchudzaniem. Jeśli chcielibyście zmienić coś w swoim życiu, proponuję terapię małych kroków. Ja tak zrobiłam.
Czy chcielibyście zacząć jadać inaczej, zacząć biegać, wyeliminować biały cukier z diety, schudnąć czy nawet rzucić palenie? Chyba każdy z nas, raz w żuciu miał podobne postanowienie. Wiele osób boryka się z „nadprogramowymi” kilogramami i próbuje schudnąć na wiele różnych sposobów. Ja nigdy nie miałam tego problemu, a mimo to postanowiłam nauczyć się biegać.
Od zawsze nienawidziłam biegania. W czasach szkolnych, przy dwóch klasach łączonych na wychowaniu fizycznym, byłam ostatnim dzieckiem na mecie. Przy biegu na 100 m, często zwalniałam przed finiszem i biłam rekordy w najwolniejszym biegu krótkodystansowym. Nie wiem skąd się brał mój wstręt do biegania. Chyba wydawał mi się to bezcelowy rodzaj sportu, a włożony wysiłek i strugi potu nie kończyły się strzeleniem bramki i zdobyciem punków dla drużyny. To nie był dla mnie sport. To był obowiązek szkolny.
Zaprzyjaźnij się z wrogiem
Moje życie często składa się z wyzwań. Bieganie potrafiło na tyle być przeze mnie znienawidzone, że postanowiłam po wielu latach stawić mu czoła. Postanowiłam pokonać własną słabość i zacząć biegać dla ruchu, kondycji, dla urozmaicenia życia. Po prostu dla siebie i w swoim wolnym tempie. Przez lata szkolne nikt mi nie powiedział, że można biegać powoli czyli we własnym rytmie. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda. Krok za krokiem, kilometr za kilometrem.
Podczas jednego z wieczornych treningów, zobaczył mnie jeden z przyjaciół, gdy przejeżdżał obok samochodem. Następnego dnia stwierdził, że to co robię, to nie bieganie, tylko świński trucht. Sam dobrze nie wiedział, dlaczego świński i dlaczego trucht. W każdym razie jego zdaniem powinnam biegać tak szybko, jak tylko się da, najlepiej sprintem, bez zatrzymywania się. Na wspólne bieganie się nie zgodził. Woli dojeżdżać na siłownię samochodem i tam przerzucać ciężary.
Chociaż kiedyś sapałam po kilkuset metrach, to teraz po niespełna miesiącu nieregularnego biegania jestem w stanie przebiec 6 km (w tym 3×1,5 minutowe marsze).
Lepsza dieta to podstawa
Kolejnym krokiem w stronę zdrowego stylu życia były zmiany w codziennej diecie połączone z odpowiednią suplementacją. Z tego względu moja uwaga w pierwszej kolejności skierowała się na coś, co nazywa się super żywność. W naszym kraju to wciąż nowość, ale moda zatacza coraz szersze kręgi.
Są to produkty pochodzenia naturalnego, które mają bardzo dużo wartości odżywczych, a przy tym właściwości prozdrowotne. Do tych magicznych produktów należą m.in.: pyłek pszczeli, borówka amerykańska, spirulina, jagody goi, proszek maca, chlorella.
Zaopatrując się w magiczne produkty, warto zwrócić szczególną uwagę gdzie je kupujemy i od kogo. Popyt wykorzystywany jest przez duże koncerny, które nierzadko sprzedają produkty zanieczyszczone i gorszej jakości. Przykładem są jagody goi, które wyhodowane i nieodpowiednio przetworzone mogą nam więcej zaszkodzić niż przynieść pożytku. Trudno do końca mieć pewność, co kupujemy, ponieważ wiele z tych produktów sprzedawana jest w dużych słojach lub torbach z zapięciem strunowym co już nie kojarzy się z typową i na wszelkie sposoby przebadaną żywnością. Jeśli chodzi o pyłek pszczeli to kupuję go od kilku lat w tym samym sklepie zielarskim. Mam duże opory przed kupowaniem tego typu rzeczy przez Internet, a zwłaszcza w serwisie aukcyjnym.
Bezpieczną opcją są suplementy diety, które zawierają w swoim składzie superfoods. Można je kupić w każdej aptece. Nieco ponad miesiąc temu włączyliśmy z Jackiem do naszej diety jeden z takich suplementów z chlorellą czyli Hepatil Detox. Trasa, którą biegam na co dzień (ścieżka rowerowa w mieście) to nie jest świeżo pachnący las. Usytuowana jest wzdłuż kilku zatłoczonych ulic, a zapach spalin z pewnością nie pozostaje bez wpływu na mój organizm.
Bardzo ucieszył mnie fakt, że udowodniono chlorelli jej zdolność do usuwania toksycznych substancji z organizmu. Staram się, aby moja dieta była jak najprostsza i naturalna, ale w uprzemysłowionej Europie to za mało. Hepatil przez zawartość chlorofilu pomaga oczyścić organizm, wspomaga proces trawienia i szczególnie ważne dla mnie: sprzyja wchłanianiu substancji odżywczych pochodzących z diety i 70 substancji odżywczych z samej chlorelli.
I tak, małymi krokami wprowadziłam zmiany w swojej diecie i stylu życia. Jeśli interesuje Was więcej szczegółów na temat mojego biegania, piszcie w komentarzach. Chętnie odpowiem na pytania, a może i przygotuję osobny post. A już niebawem Jacek napisze o swojej diecie i treningu, który z bieganiem nie ma nic wspólnego :)
I tu widzę coś co mam zamiar wdrożyć w swe życie, gdy już moje kolano na tyle wydobrzeje. Próbowałam biegać jesienią ale w jedną stronę biegłam a w drugą szłam i płakałam, bo tak mnie kolano bolało. Dlatego teraz czekam, żeby się wszystko zagoiło. Niestety diety jako takiej stosować nie mogę, ale jem mniej, ważę jedzenie gdy jestem w domu, liczę kalorię itd. :-)
Ale przecież dieta, to po prostu sposób odżywiania. Zatem jeżeli ważysz jedzenie i liczysz kalorie, a do tego wybierasz naturalne i zdrowe produkty oraz ograniczasz niepotrzebne tłuszcze, to mówiąc kolokwialnie „stosujesz dietę” :)
Ja w swoim przypadku zrobiłem dokładnie tak, jak opisałem powyżej. Do tego wprowadziłem jeszcze aktywność fizyczną. I teraz jestem innym człowiekiem ;P
Ponieważ jesteśmy dopiero na początku tej serii wpisów, to koniecznie napisz później, jak Ci idzie z bieganiem :)
Pewnie jak biegać zacznę to i napiszę, ale na chwilę obecną po godzince plewienia ziemniaków na ogródku kolano chce mi po prostu odpaść. Ja wiem czy jem zdrowe produkty – staram się przynajmniej.
A ja chodzę na zumbe :), super można się odprężyć i spalić zbędne kalorie. U mnie to dopiero początek pierwszy miesiąc, ale zapał nie słabnie wprost przeciwnie -apetyt rośnie w miarę jedzenia- naprawdę gorąco polecam :).Pozdrowionka.
Podobno zumba rozpala cialo i zmysly :P
A ja zdecydowanie wolę aerobic! :-)
Też zaczynałam biegać jakiś czas temu. Najbardziej denerwowały mnie podobne komentarze. Kurcze przecież ja dopiero zaczynam tak na dobre. Jak przyzwyczaję organizm do takiego wysiłku to będę biegać szybciej, lepiej i będę myśleć o taktyce :) Wciąż wydłużam dystans jednak nadal biegam w miejscach mniej obleganych przez super sportowców :) I trupczę sobie po swojemu :)
Powodzenia w pokonywaniu kolejnych kilometrów :)
I tak trzymaj. Ja zaczęłam biegać po osiedlu, potem na ścieżce rowerowej i chodniku. Coraz to musiałam wydłużać dystans, stad ta zmiana.
Nie przyjmowałam się co mówią czy myślą ludzie, bo dużym sukcesem było przebiegniecie kilkuset metrów bez zadyszki. A tempo? Jeszcze przyjdzie czas na rekordy:)
Pozdrawiam ;)))