Pasztet z królika – danie pełne kontrowersji
Na wstępnie dla jasności wyjaśnię, że królową pasztetów nie jestem (btw: królowa jest tylko jedna), to jednak lubię jeść od czasu do czasu. Nie spodziewałam się też, że zdjęcia króliczej tuszki może wzbudzić tyle kontrowersji. Ilość komentarzy pod zdjęciem zamieszczonym przez nas na FB bardzo nas zaskoczyła.
Królików na co dzień nie jadamy. Po pierwsze nie są najtańsze, po drugie: trudno dostępne w handlu. Niemniej jednak lubimy wszystkiego zasmakować, a że trafiła się okazja zakupiliśmy dwie tuszki. Z jednej z nich postanowiłam przygotować pasztet. Przepis pochodzi z gazety.
Niezbędne składniki
- 1 tuszka królika (ok. 1kg)
- 0,5 kg boczku surowego
- 1 bułka kajzerka
- 3 cebule
- 3 jajka
- smalec i bułka tarta do formy
- sól
- pieprz
- ziele angielskie
- liść laurowy
- gałka muszkatołowa
Jak zrobić pasztet z królika? Już wyjaśniam!
Mięso z królika i przyprawy takie jak sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy oraz szczyptę gałki muszkatołowej włożyć do garnka, zalać wodą i gotować pod przykryciem, aż mięso będzie miękkie. Gdy już wyłączymy gaz lub prąd, w zależności od tego jaką macie płytę, mięso należy wyjąc z wywaru i ostudzić, a następnie oddzielić od kości. W pozostałym wywarze należy namoczyć bułkę i odcisnąć. Pozostały wywar można wykorzystać do przygotowania zupy. Ja ugotowałam polską ogórkową!
Mięso z królika, surowy boczek, bułkę i obrane cebule należy przepuścić dwukrotnie przez maszynkę do mielenia mięsa. Do uzyskanej masy dodać przyprawy oraz jajka. Wymieszać dokładnie.
Formę w której będziemy piec pasztet należy wysmarować smalcem i posypać bułką tartą. Najlepiej sprawdzi się forma „keksówka” lub jednorazowe foremki z folii aluminiowej. Masę przełożyć do formy, wygładzić powierzchnie łyżką i wstawić do nagrzanego piekarnika na 45 minut w 180° C.
Po upieczeniu zostawić chwile w piekarniku, a później ostudzić i wyjąc z formy. Gotowe!
Jak wspomniałam na wstępie, niedawno zamieściliśmy na FB zdjęcia tuszki królika, która powędrowała do opisywanego pasztetu. Czy Waszym zdaniem jedzenie królików, to rzeczywiście taka zbrodnia? A może lepiej podchodzić do tego na zimno, bo w końcu to też jedzenie?
A ja jak już wcześniej raz pisałam królika nie jadam bo są zbyt milutkie czego o krowie czy świni nie powiem raczej :) a chciałam się pochwalić zdjęciem upieczonego przeze mnie ostatnio chlebka razowego :)
Super! Wygląda jakby był prosto z piekarni. Jestem pewny, że smakuje jak „u mamy” :)
Na tym zdjęciu akurat już był troszkę przestudzony ale owszem jest pyszny, pachniało w całym mieszkaniu a moi dwaj siostrzeńcy których akurat tego dnia pilnowałam nie mogli się doczekać kiedy im ukroje :) a moja mama robila chleb pszenny nie razowy :)
Uwielbiam króliki i ich nie jadam ale nie popadam w paranoję bo ktoś inny je konsumuje. Bez przesady.
Jeśli lubicie i jecie to Wasza sprawa, innych do tego nie zmuszacie. przecież. :)
Dla mnie królik, to źródło mięsa takie samo jak kurczak, świnia czy krowa. Większym TABOO jest dla mnie za to jedzenie owadów, niektórych owoców morza itp. To mnie rzeczywiście napawa wstrętem. :)
Mnie jakoś królik odrzuca, ale nie zasadzie wstrętu tylko po prostu widząc mięso królicze widzę futrzaka ganiającego mi po talerzu (takie urojenie mam) ale tak jak mówiłam – nie rusza mnie że ktoś inny go spożywa ;)
a owoce morza są fatalne, szczególnie ośmiornice ze swoimi mackami. Brr ! ;/ ;p zresztą owady też.